wtorek, 19 czerwca 2012

Nasz dom moją oazą.

W dzieciństwie marzymy wszyscy. Niekiedy są przyziemne marzenia, innym razem bardziej wymagające. Marzyłam i ja.
O ciszy i spokoju, o domu pełnym śmiechu i zrozumienia. O zwykłej codzienności takiej bez oglądania się za siebie, pozbawionej poczucia strachu. Choć zmagamy się z wieloma problemami, dziś bez mrugnięcia okiem mogę napisać MAM TO.
Dzisiejsza rozmowa z koleżanką z pracy uświadomiła mi jaką jestem szczęściarą.
Nie wyobrażam sobie wysłuchiwać obelg z ust osoby, która jest częścią mojego świata. Nie wyobrażam sobie kłaść się obok niej wieczorami, wtulać się w jej ramiona i udawać, że to co miało miejsce jeszcze kilka godzin temu przestało istnieć.
Stworzyłam swój świat na solidnych fundamentach, miłości, szacunku i wierności. Gdyby zabrakło jednego z tych czynników, nie potrafiłabym udawać i brnąć dalej.
Zapomniałam bądź uwierzyłam, że dziś można żyć inaczej, niż żyło pokolenie naszych rodziców. Sądziłam, że dzisiejsi młodzi ludzie potrafią uciec od przeszłości, potrafią się szanować. Niestety okazuje się, iż powielają wzorce z dzieciństwa.
I spojrzałam inaczej na tą dziewczynę. Poznałam przyczynę tej wiecznie niezadowolonej twarzy. Myliłam się? Tylko krowa nie zmienia poglądów. Kiedy ja wracam do naszego ciepłego domu, ona wkracza w świat przed jakim ja uciekałam w dzieciństwie.
Dotarłam do swojej oazy i niczego więcej mi nie trzeba. Nawet kiedy nadchodzą te gorsze dni, nawet kiedy szara rzeczywistość brutalnie sprowadza nas na ziemię...wiem, że mamy siebie na dobre i na złe.


Może ktoś z Was ma pistolet i bez chwili wahania przystawi mi go do głowy? Mam dość, tydzień temu skończyłam antybiotyk a dziś znów rozebrało mnie choróbsko. Zaczynam dochodzić do wniosku, że dopadło mnie chroniczne zmęczenie, organizm zwyczajnie nie posiada już zapasów energii.
Urlop dopiero za miesiąc...i jak dotrwać?
W domu syf sięga zenitu, ślubny uwija się jak może ale po pracy za dużo czasu na pracę w domu już nie zostaje. Co chwila słychać niecenzuralne słowa, bo coś odpadło, coś się skruszyło itp. itd. a ja milczę i cierpliwie czekam końca.
A do tego nasz telewizor odmówił wczoraj posłuszeństwa. I tak po zaledwie 4 latach użytkowania umarł śmiercią naturalną. Taki dzisiaj robią sprzęt...szkoda słów.
Gdyście mieli na zbyciu troszkę cierpliwości chętnie odkupię :)

wtorek, 12 czerwca 2012

Ideał :)

Dziś będzie o mężu, mało tego dziś będzie wyłącznie w samych superlatywach :)
Nie wierzycie? To zasiądźcie i czytajcie...
Muszę napisać nieskromnie iż mam niesamowicie fajnego (czytaj przystojnego) męża. Wysoki mężczyzna o brązowych oczach z męskim dołeczkiem na brodzie, to mój ślubny we własnej osobie ;)
Nie wiem jak on to robi, nie wiem jakich czarów używa, ale z każdym upływającym rokiem jestem pod Jego coraz to większym urokiem. Uwielbiam Jego męskość, szorstki zarost na twarzy, rozbrajające spojrzenie.
Przy Nim czuję się taka malutka ( prawie 30cm różnicy robi swoje) i taka bezpieczna.
Nawet głos ma idealny.
Niczym nastolatka patrzę na Niego swymi wielkimi maślanymi oczami. Jest niczym wino, im starszy tym lepszy.

No dobra...naszło mnie chwilowo więc napisałam co wiedziałam. Jutro może nie być już tak pięknie i cukrowo więc rozkoszuję się stanem obecnym.
I czekam na mecz (kto nie czeka) pełna nadziei i wiary. Naiwność? Oby w tym wypadku to słowo nabrało innego znaczenia.
Miłego wieczorku Wam życzę.