poniedziałek, 14 maja 2012

Jestem więc tutaj...

W zasadzie sama nie wiem czy jest sens dalszego blogowania, ale jakaś siła ciągnie mnie do tego wirtualnego świata. Onet nawalił w każdy możliwy sposób, nie ma więc sensu marnować tam swój cenny czas, którego chronicznie mi brakuje. Jestem więc tutaj, taka sama...wciąż zmagająca się z brutalną rzeczywistością, niekiedy marudząca i upierdliwa. Jestem więc tutaj, wciąż taka sama a jakże inna od czasu kiedy opublikowałam swój pierwszy post.
Tutaj znajdziecie wyłącznie mnie, moje troski i radości...mnie w całej swej okazałości. Nie obiecuję, że będę tu codziennie. Byłabym nieuczciwa wobec Was. Nawet kiedy milczę to jestem z Wami, wsiąkłam tak bardzo w blogowanie, że żadna siła nie jest w stanie mnie od niego oderwać.
Cenię Waszą obecność i nie "punktuję" jej na podstawie ilości komentarzy u siebie. Liczy się fakt że jesteście, za co serdecznie Wam dziękuję :)

Znów gdzieś uciekłam, zaszyłam się w swej czarnej dziurze do której nie wpuściłam nikogo. Potrzebowałam odpoczynku...
Znalazłam go nad naszym morzem, tam zostawiłam wszystko co złe, tam nabrałam wiary, zapału i optymizmu. Te kilka dni było lekarstwem na całe zło. A kiedy wróciłam zachłysnęłam się tak bardzo radością, że zapomniałam o czających się problemach. Ocknęłam się wczoraj...i znów wróciłam w łaski blogowania. Bo tylko tak naprawdę, mogę nabrać dystansu do pewnych spraw.

Czasami mam dość całego świata, wiecznych oczekiwań względem mojej osoby. Ja muszę-inni wyłącznie mogą. Ja nie mam prawa-inni ustalają swoje. Kiedyś odreagowałabym za pomocą krzyku, dziś duszę wszystko w sobie. Rozgadana i dążąca do porozumienia Eris nagle straciła ochotę do rozmowy.
Muszę poukładać wszystko w swojej głowie, muszę ogarnąć cały ten bałagan. Tylko wtedy znajdę rozwiązanie.

22 komentarze:

  1. Kochana wiem jak to jest.Ciagle cos nas sprowadza na ziemie.Ciagle zycie kaze mierzyc sie z problemami.Dobrze ze odpoczeliscie sobie troszke.Ja tez uwielbiam morze a moj maz bardziej gory.No i ciagle sie klocimy gdzie mamy jechac;)Ps;Dobrze ze piszesz bo zagladanie co tam u Ciebie to juz nalog;)I bardzo by mi tego brakowalo.Mam nadzieje,ze w tym miejscu bedzie lepiej.Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nałóg powiadasz? Oj tak, mój wirtualny nałóg trwa już ładnych kilka lat, Ty wiesz :) Buziaki

      Usuń
  2. melduję się!
    /iimajka

    p.s, wyłącz proszę weryfikację komentarzy - tu nie ma spamu, a utrudnia i zniechęca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy się udało, ale próbowałam coś zmienić :)

      Usuń
  3. Nienawidzę, jak ja musze a inni mogą. Rodzi to we mnie wielka agresję i bunt. Ja nie umiem niekrzyczecz, udusilabym sie natychmiast.
    Jestem, sama mam blog na onecie, do którego zamierzam wrócić po nieobecnosci ale widze, że faktycznie czas na zmiany.
    Pozdrawiam Aqulec

    OdpowiedzUsuń
  4. Duszenie w sobie nie jest dobre... Emocje i tak kiedyś wybuchną... Ech... Przytulam mocno :*
    http://blogkarioki.blogspot.com/
    Możesz wyłączyć weryfikację obrazkową, tu trolli nie ma :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I niech tak już zostanie, mam potrzebę pisania a nie witania nieproszonych gości. Pozdrawiam.

      Usuń
  5. dzisiaj... właściwie mogłabym podpisać się pod Twoją notka..

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam. Widzę, że kolejna blogerka zmieniła portal.
    zapraszam na mój blog:http://melavien.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyli jednak zmiana blogowego miejsca:)Tak, Onet coś nie może się ogarnąć a ile można czekać. Eris, mam nadzieję, że w końcu wszystko się wyprostuje i świat ułoży się po twojemu. Trzymam kciuki i serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zmiana była konieczna. Na Onecie usterki nie mają końca. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  8. Mam nadzieję, że się także zmieszczę... na tym kawałku podłogi ;-) Buziaczki Kochana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmieścimy się wszyscy...będzie mi miło :)

      Usuń
  9. Każdy koniec zaczyna nowy początek... ;))
    ja sie melduję :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie jest dobre trzymanie wszystkiego w sobie, pewnie dlatego nadal piszesz, bo jednak, choć w tej formie, ale wywalasz z siebie to co Cię męczy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz rację Kobietko...choć piszę rzadziej to daje mi to swojego rodzaju wyzwolenie, dlatego nie potrafię odejść na dobre.

    OdpowiedzUsuń